poniedziałek, 15 lutego 2016

Teraz jest dobrze i nie umiem o tym pisać. Bo radość nie nadaje się do opisywania i nikt o niej nie chce czytać. Widać to po moich blogach, na których frekwencja moja jak i użytkowników, spadła prawie do zera. Tutaj i tak niemal zawsze pisałam do siebie, szczególnie gdy w życiu nie za bardzo mi szło... Nigdy nie lubiłam pisać o szczęściu, ludzi porywają smutne historie... Ale poczułam potrzebę, aby się tu pojawić choćby dla samej siebie. To też jest dobre. Autoterapia? Przecież już wszystko w porządku ze mną... Nie, z tego się nigdy nie wychodzi. Można to jedynie zagłuszyć. Jakie to smutne, że nie umiem opowiedzieć mu wszystkiego o sobie,  ale przecież pewne rzeczy lepiej pozostawić w zamknięciu.

Życie-klatka
Więzienie dla duszy
Nie znajdziesz nigdy kluczy
Żeby wyrwać się
Z żelaznych szponów
Żywota
Tylko patrzysz
Jak rozpościera skrzydła
Wolny ptak
Który smakuje życia
Bardziej niż Ty
Sam
Nie sięgasz spojrzeniem
W otchłań wolności
A tylko W nią spadasz

<moje>

wtorek, 31 marca 2015

U mnie chaos. Zagubienie. Brak drogi powrotnej na horyzoncie. Utknęłam w jakimś gównie i nie widzę ratunku. Ciągle zadaję sobie pytanie, kiedy to się zaczęło. Sama nie wiem... Pieprzyło się samo z siebie i dalej się pieprzy. Moje życie przypomina z dnia na dzień, jakąś huśtawkę, która nie widzi końca by się zatrzymać. Głównie przeważają złe emocje, złe myśli. Z czasem łatwo nauczyłam się maskować to wszystko, bo nie  łatwo o tym mówić. 

Niedawno byłam w Paryżu. Tam przeżyłam punkt krytyczny. Chodziłam sama po mieście, wreszcie sama i nagle poczułam, że zaraz się rozpłacze. Usiadłam na fontannie i płakałam przez godzinę. Nie mogłam przestać. Płakałabym dłużej, gdyby nie to, że już i tak wyglądałam jak siedem nieszczęść... jak miałam pokazać się znajomym w takim stanie. W tamtym momencie pragnęłam wszystkiego, żeby wszyscy zniknęli, żeby ktoś przy mnie był, żebym była sama, żeby nikt o tym nie wiedział, a jednak żeby ktoś mnie przytulił, żebym była w domu i żebym tam została na zawsze. Wiem, sprzeczności. Wiem, tylko ja to zrozumiem. Płakać pod Katedrą Notre- Dame w Paryżu. Piękne? Nie wiem. Chore? Nie wiem.

Wtedy chciałam płakać bez końca, chciałam zanosić się płaczem, dławić łzami. Pragnęłam żeby łzy nigdy się nie skończyły. To było jak oczyszczenie, tylko w chwili płaczu... To moje najbardziej wyraziste wspomnienie z tamtego okresu czasu... Tęskno mi do łez. Tęskno, bo było mi tak dobrze, że mogę to wyrzucić z siebie. 

Wszystko jest takie zamazane w tej chwili.  


Lucia- Days

środa, 11 marca 2015

Wczoraj wieczorem było tak źle, że rzucałam się po łóżku, krzyczałam w poduszkę, pięściami uderzałam w pościel. Wywaliłam kubek z gorącą kawą na dywan, następnie rozbiłam szklany pojemniczek na różne rupiecie. A dziś nie byłam w szkole. Poszłam najpierw do parku, tam popisałam w pamiętniku. Potem wypiłam kawę, a resztę czasu spędziłam w czytelni. Kocham tam przesiadywać, choć nie często mam okazję. Czytałam dwie godziny i nikt nie śmiał mi przeszkadzać. Byłam w swoim i tylko w swoim świecie.



 gdy ślepo wpatruję się w przestrzeń
widzę tylko płatki śniegu 

targane w swej lekkości wiatrem
szczęśliwie wirują w swej przestrzeni 

są takie niepodobne do mnie

poniedziałek, 2 marca 2015

Ludzie działają mi na nerwy. Kilka dni nie ma mnie w szkole i od razu zaczynają pytać, wtrącać się. To moja sprawa, czy chodzę czy nie... To moja sprawa, czy zawalam szkołę i obecności... Ja po prostu chcę mieć trochę odpoczynku od was wszystkich.

Zaczynają się problemy i nie umiem im stawić czoła.


poniedziałek, 23 lutego 2015

Nie wierzę, że piszę ten wpis, w stanie wzburzenia alkoholowego... Ale cholera, co lepsze jest na smutki... Skąd, nie chce zostać alkoholiczką zatapiającą swe smutki w alkoholu, ale czasem tak trzeba i już. 

Nie wiem co znów jest nie tak, po prostu coś jest i koniec kropka. Czasem tak bywa i nie da się tego wyjaśnić racjonalnie tak, by drugi człowiek to zrozumiał. Ba! Żebym ja sama to rozumiała...


zatapiam się w cieple
zagubiona w rytm muzyki
pozostaję znów sama
to rutyna
do której lubię się przyzwyczajać

niedziela, 22 lutego 2015

Kocham swój sentyment do wszystkich rzeczy i spraw w moim życiu. Kocham to niezrozumienie ludzi, kiedy rozczulam się choćby nad małym, niewinnym robaczkiem, który pełznie przez ten świat niewinny, nie świadom tego, że wkrótce zostanie zdeptany przez człowieka. Paskudnego człowieka, który sam powinien zostać zdeptany.

Nie wiem kiedy przestałam darzyć ludzi sympatią, a obdarzać czystą nienawiścią i odrazą. W zasadzie, nic nie powinno mnie obchodzić życie drugiego człowieka, pod warunkiem, że nie jest on mi bliski. Nie doszłam do etapu, w którym pałam nienawiścią do każdego osobnika na tej ziemi. Jeszcze nie, ale jeśli kiedyś? Jeśli oszaleję do reszty. Jeśli będę chciała zamordować każdego napotkanego człowieka? Te myśli, już same w sobie są niebezpieczne dla otoczenia.

Od jakiegoś czasu składam się z samych takich myśli. Czasem się ich boję, a zazwyczaj nawet nie wypowiadam ich na głos. 

Bo wiesz, wrażliwe dusze giną od razu, a tylko bezduszne istoty mogą przetrwać. W takim układzie... wybieram zginąć.




`O najważniejszych sprawach najtrudniej opowiedzieć. Są to sprawy, których się wstydzisz, ponieważ słowa pomniejszają je - słowa powodują, iż rzeczy, które wydawały się nieskończenie wielkie, kiedy były w Twojej głowie, po wypowiedzeniu kurczą się i stają się zupełnie zwyczajne. Jednak nie tylko o to chodzi, prawda? Najważniejsze sprawy leżą zbyt blisko najskrytszego miejsca twej duszy, jak drogowskazy do skarbu, który wrogowie chcieliby ci ukraść. Zdobywasz się na odwagę i wyjawiasz je, a ludzie dziwnie na ciebie patrzą, w ogóle nie rozumiejąc, co powiedziałeś, albo dlaczego uważałeś to za tak ważne, że prawie płakałeś mówiąc. Myślę, że to jest najgorsze. Kiedy tajemnica pozostaje niewyjawiona nie z braku słuchacza, lecz z braku zrozumienia. `

Stephen King


 

sobota, 21 lutego 2015

Mroczna Połowa pozostaje nadal uśpiona i niezauważalna. Nie zmienia to faktu, że czyha na moją psychikę, by zjeść kolejny kawałek mnie. Poddaję się temu tak łatwo, jakbym sama tego chciała, jakby sprawiało mi to chorą przyjemność... Niezdrowy człowiek, to i przyjemność niezdrowa.



Życie samo w sobie nie jest skomplikowane, ani nawet trudne. To człowiek sam je sobie utrudnia, sam komplikuje, co więcej, wmawia w siebie wszystkie negatywy, najada się boleścią codzienności, cały od tego choruje, jest chory do szpiku kości. 




I może nie każdy. Może nie... Ale cholera, ilu jest takich na tym popapranym świecie. Zaraz, piszę o sobie...

w opustoszałym świecie
wśród opustoszałych dusz
musi przetrwać istota
by niebawem odejść już